sobota, 31 stycznia 2015

Windows, Linux - porównanie

Od pewnego czasu zastanawiam się na czym polega fenomen Windowsa. Co takiego posiada w sobie, że jest taki popularny? Miałem i mam rożne przemyślenia na ten temat, rozmawiam ze znajomymi na ten temat. Niektórzy mówią że przeszli na inne rozwiązania i nie wyobrażają sobie powrotu do Windowsa, inni mówią, że jest świetny, że odpowiednio skonfigurowany śmiga aż miło.
Cóż, ja po wielu latach jakie spędziłem z komputerami, stwierdzam z całą stanowczością, że mnie Windows już do siebie nie przekona.

Co zatem się stało że Windows cieszy się taką popularnością?
Na pewno to, że od początku był dostępny na dużą ilość komputerów. Rożne konfiguracje komputerów mogły być zarządzane przez tego OS.
Duże znaczenie miała łatwość instalacji i wygoda graficznego interfejsu. Przez to system zyskał dużą popularność i pozwolił Microsoftowi na osiągniecie statusu giganta IT. A później pieniądze zaczęły robić swoje. Obecnie kupić komputer bez Windowsa to graniczy z cudem. Microsoft wciska każdemu producentowi swoje produkty i nawet jak się uda kupić komputer bez systemu, to i tak dostajemy klawiaturę przygotowana na obsługę Windowsa. Z tym sławnym klawiszem START.
Wiec już w domyśle producent wierzy że zainstalujemy tam Windowsa.

Wiec dlaczego ja jestem przeciwnikiem tego systemu? W końcu czy tylu ludzi się myli, używając tego systemu?
Myślę, że wynika to z niewiedzy, że są inne alternatywy i z tego, że kupując komputer już dostajemy ten system. Ale myślę też że każdy świadomy użytkownik, pod warunkiem że nie jest graczem, albo profesjonalnym grafikiem to poszuka sobie alternatywy.
A dlaczego tak uważam? Bo według mnie Windows jest efektowny, ale nie efektywny. Rozwiązania tu stosowane mają niewiele wspólnego z łatwością obsługi. A zadowolenie użytkowników wynika z siły przyzwyczajenia i z tego, że nie wiedzą że u konkurencji jest łatwiej i prościej.

Rożnicę postaram się pokazać poprzez porównanie do Linuxa Ubuntu, bo to najpopularniejszy system z rodziny Linux. A tam gdzie to będzie uzasadnione pokaże jeszcze porównanie do Mac OS-X.

Zacznijmy od instalacji świeżego systemu. Zarówno system Windows jak i Ubuntu instalują się prosto, i w zasadzie tak samo. Ogranicza się to do wybrania stref czasowych, nazwy użytkownika, hasła i wersji klawiatury. Reszta się robi sama.
Różnice następują po restarcie komputera. Ubuntu jest gotowe do pracy - rozdzielczość monitora ustawiona jest na natywna, wszystkie porty i urządzenia działają. System posiada już pakiet biurowy, odtwarzacz muzyczny, filmowy, ba, nawet kodeki. Nie trzeba już nic robić.

A jak to wygląda w Windowsie? Po restarcie dostajemy obraz z rozdzielczością VGA, z mnóstwem żółtych wykrzykników w menadżerze urządzeń, z niedziałającymi portami USB, karta sieciowa i jeszcze paroma problemami. Jak mamy płytkę od urządzeń to pół biedy, ale jak ściągnąć sobie sterowniki do niezainstalowanych urządzeń, jak nie mamy dostępu do internetu, bo karta sieciowa nie działa? I tu pozorna łatwość instalacji Windowsa przegrywa z Linuxem.

Ok, po wielu trudach w końcu uporaliśmy się ze wszelkimi konfliktami w menadżerze urządzeń. Ale dalej wcale nie jest łatwiej. A już na pewno nie sprawnie i szybko. System Windows nie rozpieszcza nas wcale szybkością działania, na każdym kroku wymaga od nas mnóstwa działań i czekania.
Prosty przykład: podpinamy nowe urządzenie do USB. W Ubuntu urządzenie jest gotowe od razu i możemy z niego korzystać. A w Windowsie pojawia się notyfikacja w trayu że urządzenie jest instalowane. Musimy poczekać, aż system zainstaluje urządzenie i mamy szczęście jeśli system nie napisze nam, że nie mógł go zainstalować bo brak mu sterowników.

A teraz chcemy odłączyć urządzenie. W przypadku nośników danych nie możemy tak po prostu wyjąć je z portu bo grozi to utratą danych. I tutaj znowu Windows komplikuje nam sprawę, bo aby to zrobić potrzeba odszukać małej ikonki w trayu. Pół biedy jak mamy tylko jedno urządzenie podpięte do USB, ale jak mamy więcej urządzeń to widzimy więcej ikonek i nie wiadomo która jest od czego.
Oczywiście Windows trochę nam ułatwia zadanie, bo na danym dysku USB możemy wybrać PPM i zrobić wysuń. Co prawda nie odłącza nam tego dysku, co moim zdaniem powinien zrobić, ale wskazuje nam właściwą ikonkę w trayu. Którą też musimy kliknąć i zrobić odłącz. Mnóstwo kliknięć aby wykonać prostą czynność.



A jak to jest rozwiązane w UBUNTU? Mamy przy każdym dysku USB ikonkę wysunięcia (eject) i klikamy na tą ikonkę i sprawa załatwiona.
Zresztą identycznie wygląda to na MAC OS-X


Inny przykład tego jak Windows marnuje nasz czas. Pojawiają się co jakiś czas łatki, czyli update. Windows je instaluje, ale po wszystkim każe nam zrestartować się. I wtedy dopiero zaczynają się schody. Pojawia się piękna plansza, która informuje nas o konfigurowaniu łatek, co niestety może trwać sporo czasu. I znowu nasz cenny czas przecieka nam przez palce bo trzeba czekać aż system wszystko wykona i zrestartuje się.
A w Ubuntu szybki restart i komputer gotowy do dalszej pracy.

Teraz zechcemy sobie zainstalować program do grafiki, np jakaś przeglądarkę do zdjęć, bo windowsowa nam nie odpowiada, a poza tym, z czego niewielu sobie zdaje sprawę przekłamuje kolory. Tak dla ciekawostki to samo zdjęcie otwarte w standardowej przeglądarce Windowsa wygląda zupełnie inaczej niż w Photoshopie CS. Ale nie o tym tu miałem pisać.
Chcemy zatem przeglądnąć nasza kolekcje zdjęć. Wpisujemy wiec w wyszukiwarkę odpowiednią frazę i dostajemy całkiem pokaźną ilość wyników. Mamy w czym wybierać, ale wbrew pozorom to nie łatwy wybór, bo niektóre są przerośniętymi kombajnami zajmującymi ogromne ilości powierzchni dyskowych i pamieć RAM, a inne zupełnie nie spełniają naszych wymagań.
Ale kiedy już znajdziemy odpowiedni program zaczynamy go sobie pobierać. I tu dla zwykłego użytkownika mogą się zacząć problemy. Bo coraz częściej zamiast faktycznego programu dostajemy program, który dopiero będzie nam ściągać ten właściwy. Swoiste instalatory. Zaawansowany użytkownik to dostrzeże, ale taki zwykły operator komputera już nie. I wraz z tym instalatorem dostajemy rożne niechciane dodatki, typu dodatkowy "bar" czyli belka do przeglądarki, albo strona, która podmieni nam domyślnego Googla na inną, niekoniecznie taka jaką chcemy np: Delta.
Później takie złośliwe przekierowanie, oprócz tego, że nie daje nam tego co chcemy, to może przesyłać nasze informacje do osób niekoniecznie mających pokojowe zamiary. A usunąć takie złośliwe oprogramowanie wcale nie jest łatwo.

A teraz chcemy sobie zainstalować taki sam program w Ubuntu.
Otwieramy zatem Centrum Oprogramowania Ubuntu, wybieramy odpowiednia kategorie i wybieramy odpowiadający nam program. Sprawdzony, z bezpiecznego źródła. Szybko i bezpiecznie. Żadnych zbędnych operacji. Dostajemy to o co prosiliśmy


I który system działa szybciej? Odpowiedź chyba jest oczywista.

Innym przykładem tego jak Windows jest niewygodny i ile wymaga od nas operacji jest potrzeba zapewniania mu bezpieczeństwa. Potrzeba programu antywirusowego, zapory internetowej, dobrze jest mieć rożnego rodzaju programy do oczyszczania systemu, skanery rejestru itp. System aby działał dobrze i stabilnie potrzebuje całej baterii dodatkowych programów, które zajmują cenna przestrzeń w pamięci RAM. A w końcu system to tylko środowisko w którym działają programy potrzebne nam do pracy czy zabawy. I system taki powinien być jak najbardziej przejrzysty, niewidoczny. Niestety Windows takim systemem nie jest, i daleko mu do tego ideału.

Teraz wejdziemy trochę głębiej i przyjrzymy się instalacji programu i temu co się wtedy dzieje i jaki to ma wpływ na system.
W Windowsie instalując program cześć plików ląduje w katalogu programu, część natomiast jest umieszczana w rożnych miejscach systemu. Ponadto konfiguracja zapisywana jest w rejestrze systemowym. Panuje zatem wielki bałagan nad którym ciężko zapanować. Póki wszystko działa prawidłowo nikt się tym nie przejmuje, ale gdy program zaczyna szwankować, zaczynają się schody. Bo nie wiadomo gdzie szukać źródła problemu. Odinstalowanie programu usuwa w zasadzie nam tylko katalog samego programu. Pliki w systemie zostają, jako śmieci, a niektóre biblioteki są wspólne dla innych programów czy samego systemu. Usuniecie ich może spowodować problem z innym programem, albo crash całego systemu. Nie mówiąc o bałaganie który robi się w rejestrze systemowym. A uszkodzenie rejestru rozkłada praktycznie cały system na łopatki. Uporządkowanie systemu wymaga zatem sporej wiedzy i ogromnej ilości czasu, wiec w większości wypadków aby odnowić działanie systemu przeprowadza się ponowną instalacje. A to jest znowu ogromna strata czasu i konieczność instalowania wszystkich naszych programów od nowa.
Taka struktura plików powoduje jeszcze jeden problem. Fragmentuje dysk twardy sprawiając, że na dysku nic nie jest w jednym miejscu, tylko porozrzucane po całym dysku, i wczytywanie programu jest znacznie dłuższe, bo głowica musi przeskakiwać z miejsca na miejsce.

A teraz przyjrzyjmy się systemom Unixowym, czyli Linuxom i OS X od Apple. Po pierwsze nie ma tam rejestru, czyli jednego miejsca w którym wszystko jest zapisane.  Każdy program ma swój własny katalog z plikami i kolejny katalog z ustawieniami. Uszkodzenie któregoś z plików uszkadza tylko ten program i nic więcej. Takie uporządkowanie nie powoduje też fragmentacji dysku.
A jeśli chodzi o łatwość odinstalowania to Mac OS X pokazuje tu swoją przewagę. Bo dany program tam przeciąga się do kosza i koniec. Żadnych deinstalatorów i zbędnych programów. Szybko i łatwo.

I znowu zadam to samo pytanie. Który system jest łatwiejszy? Który wymaga od nas mniejszej wiedzy? Który  jest szybszy?
Pytań tego rodzaju mógłbym mnożyć w nieskończoność.

O kwestiach bezpieczeństwa nie ma co wspominać, bo tu przewaga systemów Linux i OS X jest miażdżąca. W zasadzie nie ma potrzeby używania jakichkolwiek programów antywirusowych bo pomimo że wirusy na linuxa występują, to sposób instalacji programu w zasadzie wyklucza instalacje takiego programu, albo tego, że poczyni on jakieś szkody w systemie

Czy zatem system Windows ma jakąś przewagę nad systemami z rodziny Linux?
Owszem ma i jest nią popularność. System jest najpowszechniej występującym systemem komputerowym na świecie, więc większość programów powstaje na niego i tylko na niego. W tej chwili ich liczba szacowana jest na 4 miliony. W szczególności dla użytkowników którzy wykorzystują komputer do gier jest to jedyna alternatywa. Podobnie ma się sprawa z programami z wąskiego grona profesjonalistów.

Na drugim miejscu jest Mac OS X ze swoim 1 milionem programów. Jest to najczęściej wybierany system przez grafików i ludzi zawodowo związanych z muzyką.

Z Linuxami jest najgorzej. Ilość programów dostępnych zależy od dystrybucji. Największą bazą programów mogą pochwalić się systemy z rodziny Debiana, razem z Ubuntu i jego odmianami. Ich ilość szacowana jest na około 300 tys.
Ale w zasadzie dla użytkownika, który potrzebuje przejrzeć zasoby internetu, zrobić przelewy w banku, napisać coś w edytorze tekstu czy skorzystać z komunikatorów tekstowych lub głosowych to własnie Linuxy wydają się najlepszym rozwiązaniem.
Są stabilne, bezpieczne i łatwe w obsłudze. Nie wymagają obecnie praktycznie żadnej wiedzy z dziedziny komputerów. A co najważniejsze - sa DARMOWE !!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz