czwartek, 11 września 2014

Google Chrome czyli jak zepsuć dobry program

Swego czasu, jak wchodził na rynek Google Chrome zaraziłem się jego szybkością, możliwościami, ułatwieniami, łatwością obsługi. Później doszły dodatki na wzór Firefoksa, oraz synchronizacja zakładek, i innych danych.
I tym sposobem, produkt ten moim zdaniem stał się kompletny.

Google dalej rozwijał swój produkt, aż doszedł do perfekcji. Tak przynajmniej mi się wydawało do czasu, jak spróbowałem uruchomić go na słabszym komputerze.
I tu nagle produkt, który wydawał mi się tak doskonały stal się zupełnie bezużyteczny

Zainstalowałem na starym komputerze Dell Optiplex GX620 wyposażonym w Pentium D (2 osobne rdzenie zamknięte w jednej obudowie), 4GB pamięci, 1TB dysk 7200 obr/min. Na tym dziadku zainstalowałem Ubuntu 14.04 LTS.

W zasadzie działanie takiego komputera było akceptowane, ale problem pojawiał się po odpaleniu Google Chrome. Dysk bardzo długo pracował, a nawet gdy komputer nic nie robił, tylko Google Chrome było odpalone, co mniej więcej 10s, dysk zawarczał na moment.

Wyłączenie Swapfile niczego nie zmieniło, dysk nadal w regularnych odstępach czasu musiał swoje wykonać.

Największy problem pojawiał się podczas próby odpalenia Google Maps. Praca była katorgą, czas wczytywania mapy był niemiłosiernie długi, a o przesunięciu mapy za pomocą drag & drop było po prostu niewykonalne.
Wykorzystanie procesora było całkowite, i praktycznie uniemożliwiało to prace na komputerze.

Od momentu wpisania nazwy miejscowości do momentu pojawienia się jej na mapie upływało około 1 minuty (dokładne pomiary wykazały 57,4s).
A wyszukanie trasy pomiędzy dwoma miejscowościami  trwało 2minuty 14 sekund.
Czyli praktycznie uniemożliwiało prace z takimi mapami.
W pewnej chwili pomyślałem, ze widocznie komputer jest tak slaby ze nie radzi sobie z mapami.

W tym błędzie tkwiłem do czasu aż uruchomiłem Firefoksa i uruchomiłem na nich mapy. Czas wczytywania był prawie natychmiastowy, wyszukiwania tras odbywały się na bieżąco, a scrolling map był bezproblemowy.

Wiec zaskoczony tym faktem zrobiłem porównanie w czasie rzeczywistym obu przeglądarek. Na jednej połowie ekranu odpalony był Google Chrome, a na drugiej połowie Firefox.
Pomimo prawie absolutnego wykorzystania obu rdzeni procesora, Firefox zmiażdżył Chrome nie dając mu żadnych szans.
Film z tego pojedynku można zobaczyć na Youtubie.


Tak oto z produktu prawie doskonałego Google uczyniło, produkt pracujący tylko na najnowszych maszynach, i wykorzystujący procesor ponad miarę.
Cóż, po tylu latach spędzonych razem, musimy się pożegnać.

Tylko zastanawiam się jak gigant taki jak Google, mający rzesze świetnych programistów, w ten sposób zepsuł swój niemal flagowy produkt.
Ok, maja najpopularniejszą przeglądarkę, rzesze oddanych użytkowników, do których ja tez do niedawna się zaliczałem, ale zrozumiałem ze program nie jest już tym samym programem co dawniej. Wracam do Firefoxa.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz